Jo obudziła się z niewyobrażalnym bólem
głowy. Rozejrzała się po pokoju. Białe ściany i równie białe meble. Przez
ułamek sekundy poczuła się jak jakiś zagubiony anioł w niebie. Jednak gdy drzwi
otwarły się z ogromnym skrzypnięciem dotarło do niej, że znajduje się w
szpitalu. Jakiś wysoki chłopak podbiegł do jej łóżka.
- Jak się
czujesz? - spytał, ale nie była w stanie mu odpowiedzieć. Usta odmawiały jej
posłuszeństwa.
Podniosła
się na łokciach i tylko dotknęła palcem czoła licząc, że chłopak zrozumie o co
jej chodzi. Nie rozpoznawała jego twarzy. Nic nie pamiętała. Przebłyski
wspomnień rozpływały się jak lody w lecie. Były przez kilka sekund po czym
uciekały.
-
Doktorze, chyba nie jest z nią dobrze - chłopak zwrócił się do mężczyzny stojącego
w drzwiach.
-
Zostawmy ją samą. Musi dojść do siebie - odparł i przywołał chłopaka gestem
dłoni.
Gdy tylko
zamknęli drzwi wzrok Jo zaczął szwankować. Meble zaczęły rozmywać się i powoli
przemieniały się w małe plamki. Dziewczyna zamknęła oczy i pokój wypełniła
ciemność.
------------------------------------------------------------------------------------------
-
Straciła pamięć. Wspaniale. Wszystko idzie zgodnie z planem - zgarbiony starzec
uśmiechnął się ukazując krzywe, żółte zęby.
- No nie
wiem. Emma nie przygotowała mocnej dawki. Przecież dopiero się uczy. Chyba
trochę za bardzo jej ufasz. Nie jest taka mądra jak się wydaje - wysportowana
kobieta usiadła na szarej kanapie.
Znajdowali
się w wielkim pomieszczeniu. Na środku stał podłużny, drewniany stół. Obok
ustawiono kanapę i kilka krzeseł. Przez okna można było oglądać spokojne morze
i ogromną plażę.
- Och,
Ellie. Bierzesz to wszystko śmiertelnie poważnie. Dziewczyna nie przypomni
sobie kim jest przez przynajmniej tydzień. Do tego czas zdążymy zawładnąć
światem i polecieć na wakacje na Karaiby - ziewnął zmęczony. - Wiesz, że pan
nie lubi czekać. Postępuj zgodnie z Zasadami, a wszystko będzie dobrze. Może
teraz przedstawisz mnie Jo nr. 2. Z chęcią poznam ją bliżej.
Kobieta
wywróciła oczami i zniknęła za wielkimi, starymi drzwiami. Wróciła po chwili
prowadząc wysoką blondynkę. Starzec zaśmiał się złowrogo.
- Do
dzieła.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Madeline stanęła przed wielkim lustrem i okręciła
się wokół własnej osi. Miała na sobie błękitną sukienkę i fioletowe szpilki.
Jej długie, kasztanowe włosy opadały falami na ramiona, a na jej szyi wielki
wisiorek w kształcie litery M mienił się kolorami tęczy. Wyglądała cudownie.
Kevin miał po nią przyjechać jakiś 5 minut temu. Wyjrzała przez okno, w
nadziei, że ujrzy jego srebrną toyotę, ale na podjeździe nie stało żadne auto.
Wyjęła z torebki telefon i wykręciła numer chłopaka. Poczta głosowa. Super.
Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Zerwała się i sprintem przebiegła korytarz.
Gdy wreszcie dopadła klamki wygładziła włosy i otworzyła drzwi. Wysoki blondyn
obdarzył ją słodkim uśmiechem i bez zaproszenia wszedł do środka.
-
Spóźniłeś się - fuknęła, ale nie umiała długo się na niego złościć. Wręczył jej
bukiet kwiatów i zrobił przepraszającą minę.
-
Wychodzę - krzyknęła.
- Jasne.
Baw się dobrze - z kuchni głowę wychyliła wysportowana kobieta.
- Dzięki
Ellie - Mads odgarnęła włosy z oczu i wyszła na ganek. Nigdy nie przepadała za
Ellie. Jej przybrana matka robiła co mogła, by poprawić ich relacje, ale na nic
się to nie zdawało. Madeline musiała znosić nie tylko jej towarzystwo. Ostatnio
wprowadził się do nich jej ojciec. Stary zgorzknialec. Kevin poprowadził ją do drzwi toyoty i wytwornym gestem zaprosił ją na siedzenie obok kierowcy. Zachichotała i wpakowała się do samochodu. Jej życie było takie idealne. Było. Jak teraz tak o tym myśli, wspominając ten wspaniały wieczór, ma ochotę płakać. Wszystko się popsuło. I winna jest temu tylko jedna osoba...
-----------------------------------------------
Głupio mi się do tego przyznawać, ale rozdział gotowy był już 13 lutego XD. No cóż. Brak czasu, brak weny. Podobał się? Następny, obiecuję, że będzie szybciej :D.
Jaki "pan"? C-o za Zasady!? Ciekawy rozdział czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuń