Jo otworzyła oczy. Leżała w łóżku z białą pościelą i błękitną kołdrą. Głowę opierała na wielkiej, zielonej poduszce. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się uważnie dookoła. Pokój, w którym się znalazła, był duży i okrągły. Na liliowych ścianach powieszono masę starych obrazów przedstawiających żołnierzy. Jo usłyszała jakiś trzask. Dźwięk dobiegał z pokoju obok. Zamrugała i odgarnęła z twarzy długie, lśniące blond włosy.
- Jo, słyszysz mnie? - jakiś męski głos wydarł się na całe gardło.
- Tu jestem - odkrzyknęła.
Ktoś otworzył drzwi. Wysoki brunet wszedł do sypialni.
- Dobrze się czujesz?
- Jasne. O co chodzi?
Nagle za chłopakiem stanęła rudowłosa ślicznotka.
- Hej, Jo. Głowa już cię nie boli.
- Nie - zmierzyła ich uważnym spojrzeniem.
Chłopak stojący w drzwiach z kimś jej się kojarzył, ale dziewczyny nie znała. Nagle poczuła fale przeszywającego bólu. Chwyciła się za głowę i zemdlała.